Witam i od razu przepraszam za tą długą nieobecność. Nie będę owijać w bawełnę, dlatego powiem tak. Pozmieniały się trochę wydarzenia w historii, które wymagały zmiany kolejnych następnych odcinków. Posiadam dwa inne swoje blogi i życie prywatne, dlatego ciężko mi było wrócić myślami do tego opowiadania. Aczkolwiek dzisiaj wracam i obiecuję już kolejne odcinki dodawać co sobotę, tak jak było. :)
Zapraszam do czytania i zostawiania komentarzy :*
~~10~~
Tydzień później...
- No i co teraz mała? He? Zostawili ci bagaż i poszli w siną dal. - Wziął Lisy sporą torbę w dłoń. - Chodź. Idziemy zobaczyć, czy twój tata jest w apartamencie... OH matko! - Zawołał. - Taka mała, a już kamloty w torebkach nosi. - Zaskoczył się, czując ciężar jej dobytku podręcznego.
Dziewczynka zachichotała i w podskokach ruszyła za ukochanym wujkiem. Dzięki niemu nie była już smutna i nie płakała... Cieszyła się, że jest z nim.
Wsiedli do windy, pozwolił Lisie nacisnąć guzik piętra i pojechali.
- Drzwi numer 4. 8. 3. - Zawołał, widząc, jak pędzi przodem.
Dziewczynka wbiegła do apartamentu, używając karty, którą dała jej mama. Żeby dosięgnąć do czytnika, musiała podskoczyć, ale w końcu się jej udało.
- Tato! Tatusiu! - Zawołała, rozglądając się wokół.
Tom wszedł zaraz za małą blondynką i również się rozejrzał w poszukiwaniu brata.
- Bill!? - Zawołał i Tom, odkładając torbę na kanapę w salonie.
- Co się dzieje? - Kaulitz wyłonił się z łazienki.
- Marika przywiozła do mnie Lisę. - Wskazał na torbę małej. - Zawiadomiła, że nie będzie jej cały tydzień, bo wyjeżdża.
- Słucham?! Ona sobie wyjeżdża?! A co z małą? Ja pracuje... Nie mam, kiedy się nią zająć! Czy ona zupełnie rozum straciła?! - Warczał zły.
- To już nie do mnie te pretensje. - Westchnął skwaszony Tom. - Zresztą powiedziałem jej to samo. Powiedziała, że nie ma innego wyjścia.
- Boże... Jak można być tak nieodpowiedzialnym? - Jęknął. - Miała siedzieć z małą, a nie fruwać za moje pieniądze na wakacje, których jej nie trzeba... - Mruknął i zwrócił się do córki. - Leć skarbie do swojego pokoju. Zaraz tam przyjdę do Ciebie. - Obiecał.
- Cześć Tom. - Wtrąciła cicho Amy, nie przerywając swych prac porządkowych.
- Zablokuj jej konto. - Uśmiechnął się przebiegle Tom. - Witaj skarbie. - Zawołał radośnie do kobiety, mierząc jej ciało.
- Nie mogę. Wiesz o tym przecież. Nie będzie miała jak utrzymać małej, kiedy mnie nie ma.
- Co się tak szczerzysz? - Spytała Amy. - Już więcej ci nie będę gotować. - Szturchnęła go i uśmiechnęła się słodko.
Tom wyszczerzył się jeszcze bardziej i odwrócił za nią, gdy go zaczepiła, bezczelnie mierząc jej tył.
- Szkoda. Mam nadzieję tylko, że mój brat Tobie niczego nie zgotuje.
Prychnęła.
- Tommy, czyżbyś był zazdrosny o to, że Twojemu bratu gotuje, chociaż wcale nie muszę? - Spytała rozbawiona, znikając w kuchni.
Tom się tylko do niej uśmiechnął, zwracając się konkretnie do brata.
- Co mówiłeś? Pieniądze? Co ty. Możesz jej zablokować konto na czas jej wakacji. - Zaśmiał się wrednie.
- Tom... Opamiętaj się. Po pierwsze to moja żona... A po drugie nie zdradzam jej.
- Sam narzekasz, że leci na wakacje za Twoje pieniądze. - Uniósł brew, nie komentując ostatniego zdania brata.
- Naprawdę powinienem zablokować te konta? - Spytał niezadowolony. Nie chciał być chamem dla żony.
- Pewnie. Ja bym tak zrobił. - Wzruszył ramieniem. - Co macie na obiad?
- Ee... Nie wiem nawet... Amando, co mamy na obiad? - Spytał spokojnie Kaulitz.
Amy wyjrzała z kuchni.
- Bitki wołowe i kluski a do tego czerwona kapusta. - Rzuciła. - A co?
- Mam nadzieję, że zrobiłaś więcej. Chcę się z Lisą najeść. - Tom uśmiechnął się do dziewczyny i rozsiadł się na kanapie.
- O ile brat Cię zaprosi. - Poprawiła go. Często sobie tak dogryzali. Lubiła za to Toma. - Pewnie jeszcze zechcesz, żebym Cie nakarmiła, co?
- Nie dzięki jestem już dużym chłopcem, ale jeśli chcesz, ja mogę nakarmić ciebie, żebyś czasem się nie ufajdała niczym. - Uśmiechnął się pod nosem.
- Co tak stoisz? Siadaj. - Rzucił do brata.
- A może ja lubię się czasem trochę pobrudzić? - Zagaiła rozbawiona, po czym spojrzała na Billa. Jakoś dziwnie na nią patrzył... Czyżby był zły, że wygłupiała się z kolegą z pracy? - Poza tym, złotko... Nie będę dziś na obiedzie. - Powiedziała, znikając z powrotem w kuchni.
Bill usiadł na kanapie obok brata i rzucił do Toma takie samo spojrzenie jak do Amandy.
- Nie boisz się?
- Czasem pobrudzić! - Zaśmiał się Tom. - Całe życie pewnie brudzisz. Dlaczego cię nie będzie? Gdzie idziesz? Pobrudzić gdzie indziej? - Śmiał się pod nosem. - Czego mam się bać? - Zerknął rozbawiony na brata.
- Idę się pobrudzić z moim pierworodnym do lekarza, bo coś ostatnio kaszle. - Zapowiedziała. - Zimmermann wie, więc się nie pluj, bo nie mam dziś śliniaka dla Ciebie!
- No choćby tego, że cię wyleją? Flirtujesz z nią na oczach moich i pewnie wszystkich wokół też. - Z irytował się Kaulitz.
- Ohh, zobaczysz jędzo, jak ci zapluję wszystko, a ty będziesz musiała to sprzątać. Nie chciej tego lepiej. - Groził żartobliwie. - My nie flirtujemy, tylko rozmawiamy. - Rozłożył ręce, nie wiedząc, o co chodzi bratu.
- Nie? Na moje oko to zwyczajny flirt. - Zauważył. Nie podobało mu się ani trochę to, że jego pokojówka flirtowała z jego bratem.
- Już zaczynam się bać! Daj mi znać, kiedy zamierzasz tak napaskudzić, to wezmę więcej ścierek!
- Dobra! Zostawię ci kartkę na drzwiach albo nie. Nie powiem ci, żebyś w to wlazła. - Odrzekł, po czym się wyśmiał sam z siebie, że powiedział takie beznadziejne zdanie. Zerknął roześmiany na poważnego brata, przez co jeszcze bardziej się wyśmiał.
- Wy mnie wszystkie demoralizujecie! - Zawołał tonem poszkodowanego, zaczynając się już czuć, jak totalny głupek.
- Was to śmieszy? Jesteście jak dzieci. - Skwitował Bill i pokręcił głową. - Lisa zachowuje się doroślej niż ty. - Mruknął.
Amanda wyszła z kuchni.
- Zje pan obiad w kuchni, czy tu? - Spytała poważnym tonem.
Spojrzała na Toma, nie mogąc się opanować i nie skomentować jego ostatniego zdania rzuconego w jej stronę.
- To ty zaglądasz nam pod kiecki, jak myjemy okna. Myślisz, że nie wiem? Widzę, że to robisz. - Puściła mu oko i z powrotem zwróciła wzrok na młodszego Kaulitza.
- To znaczy, że jestem stu procentowym facetem. - Odwdzięczył się puszczeniem oczka i uśmiechnął prowokująco, mierząc jej nagie nogi.
- Na etapie chłopców z klasy mojego sześciolatka. - Odszczeknęła się. - Oni też zaglądają koleżankom pod spódniczki. - Posłała mu słodki uśmiech.
Bill odchrząknął. Chciał zostać sam z bratem i wybić mu z głowy swoją nową zabawkę. Poza tym, że był nieźle zjeżony ich głupią wymianą zdań!
- Zjemy tutaj. Jest nas troje, nie zmieścimy się w kuchni. - Mruknął do pokojówki.
- Każdy facet jest jak dziecko. Trzeba nas rozpieszczać i o nas dbać panienko tak, jak się należy. I szkoda, że większość o tym Nie Wie...
- Właśnie przez to podejście Skarbeńku jesteś singlem. - Stwierdziła z przekąsem. - Odrobina pokory i może nawet żonę znajdziesz. - Puściła mu oko, rozstawiając na stole zastawę i obiad. - Na mnie już pora. - Spojrzała na Billa. - Mogę już iść, czy czegoś jeszcze panu trzeba?
- Tak? To gdzie twój mężuś singielko? - Odgryzł się. - Daj mi może parę rad, które mi się przydadzą, znawczyni samotnictwa. - Dodał, również z przekąsem.
Mimo iż zabolało ją to, co powiedział, zachowała kamienną twarz i szeroki uśmiech.
- Tam, gdzie jego miejsce. Jak najdalej od niszczenia mi życia. A radę mam tylko jedną, złotą i dotyczącą każdego mężczyzny. Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe. Chcesz być kochany, to kochaj. Karma zawsze wraca, Tom. Zawsze. - Odparła.
- No tu bym z chęcią z tobą podyskutował, bo jednak nie masz racji kochana. Nie zawsze wraca i tu jest problem. - Uniósł już bardziej poważnie brwi.
Spojrzała jeszcze na niego przed wyjściem.
- Wiesz co? Mam nadzieję, że nie zawsze. Nie chciałabym, żeby jeszcze jakiekolwiek inne dziecko, nawet jego, spotkało tyle złego ze strony świata. Do widzenia. - Zakończyła dyskusję. Nie miała siły dalej się kłócić... Wyszła z apartamentu. Czuła, że jeszcze chwila w jednym pokoju z Tomem, a nerwy by jej puściły. I tak teraz, stojąc w szatni, roniła krokodyle łzy.
Tak to jest. On samotny, ona samotna, z mnóstwem złych doświadczeń i dwoma różnymi poglądami.
Tom nie chciał myśleć, że jest nieudacznikiem w sprawach związkowych. Nie był idealny, wiedział to, ale nie sądził, żeby to On dążył do rozpadu wcześniejszych jego związków. Amanda zniszczyła mu trochę humor i wjechała dość mocno na jego ego, ale nie przyznawał się do tego głośno, a nawet nie chciał myśleć, że jej słowa są prawdą. Pf... On miał wiele do zaoferowania kobietom i był tego pewny, to one nic nie doceniały i ciągle szukały powodów do kłótni...
- Musiałeś jej tak dowalić? - Spytał Bill, gdy w końcu zostali sami.
- Musiała mi tak dowalać? Też jest samotna, a mi to zarzuciła, że nie mogę znaleźć sobie kobiety. - Rozłożył ręce, nie rozumiejąc zarzutu brata.
- Najpierw z nią flirtujesz, potem na nią naskakujesz...
- Nie flirtowałem z nią, tylko rozmawiałem! Sama mi wygarnęła, że nie umiem sobie znaleźć kobiety... - Burzył się. - I co teraz zrobisz? Zatrudnisz ją teraz jako opiekunkę? - Zmartwił się.
- Jeśli Lisa ją polubi, to chyba będę musiał... Niezbyt odpowiada mi utrzymywanie dwóch rodzin, w tym jednej nie mojej, ale jak mus to mus.
- Dwóch rodzin? Co masz na myśli? - Zerknął na niego zamyślony.
- Swojej i jej. Mam dziecko i żonę... Ale żeby mieć nianie całodobowo, musiałbym albo wynająć im tu pokój na ten tydzień, albo wziąć ich do siebie. Zauważ, że wszystko idzie na mój koszt, a jeszcze jej pewnie musiałbym dopłacić, bo nikt mi się za darmo dzieckiem nie zajmie.
- Ehm... Mogę się zająć Lisą, ale wiesz, że dopiero popołudniami... Czemu ona została sama z dzieckiem?
- Wiem, ja zaś muszę pracować w różnych godzinach... W sumie... Ona i tak ma tylko to piętro. Ma dużo czasu wolnego, bo mało kogo stać na te apartamenty... Spytam ją... - Westchnął ciężko i spojrzał na brata. - Amanda? Nie mam pojęcia. Nie rozmawiamy o jej życiu prywatnym. - Odparł spokojnie.
Tom zajął się w końcu jedzeniem obiadu. Przyznał, że mu bardzo smakuje.
- Jeśli weźmiesz ich, to niech gotuje też dla mnie. - Uśmiechnął się pod nosem.
- A ty jak zwykle o swoim żołądku. Wiesz, jaką będę miał awanturę? Marika zaraz mi wyjedzie z tym że posuwam pokojówkę...
- A nie posuwasz? - Zerknął na niego z politowaniem, iż ma sobie darować te wymówki.
- A wyglądam, jak ktoś, kto posuwa pokojówki? - Spytał zaskoczony tym stwierdzeniem.
- Oczywiście. - Odrzekł, po czym uśmiechnął się pod nosem, patrząc bratu prosto w oczy.
- Spójrz prawdzie w oczy. Masz na Amandę ochotę, ale ona raczej nie czuje tej mięty i wmawiasz mi coś, co nie ma miejsca.
- Hahaha! Dobre! - Zaśmiał się głośno. - Czy ja mam na nią ochotę? - Wskazał aż na siebie palcem. - Pewnie, że bym ją przeleciał. Ma cięty język, więc pewnie w łóżku też ma dobrą bajerę. - Uśmiechał się.
Kaulitz już nie skomentował, choć wyobraźnia nieco mu się otworzyła, pozorując różne sceny z pokojówką w roli głównej. Przez chwilę wszyscy troje spożywali obiad. Lisa niestety nie dojadła, bo wolała się bawić, niż obżerać, także jak szybko się pojawiła, tak szybko zniknęła, a wtedy ciszę przerwał Tom.
- To nie jest dobra kobieta dla ciebie... - Pokręcił głową.
- Amanda, czy Marika? - Spytał spokojnie i popił kompot. - Ten dzieciak ma 22. lata, a gotuje jak zawodowiec... - Dodał szybko, gdyż sam poczuł się dziwnie, że w ogóle miał na myśli pokojówkę.
- Żadna z nich nie jest dla ciebie odpowiednia. - Uniósł brew z lekkim uśmiechem. - Sorry, ale mówię o Marice. - Wrócił do powagi. - Muszę wracać do pracy. Później się odezwę do ciebie, a Mariki? Nie chcę tu już nigdy więcej widzieć. Jeśli sam się jej nie pozbędziesz, ja to zrobię. Musisz się do chuja szanować. - Zmarszczył czoło w niezadowoleniu. - Wyjeb tę dziwkę na zbity ryj i chciałbym... Żebyś wrócił do siebie... - Dokończył spokojnie i wyszedł.
- To, kto niby jest? - Kaulitz spytał sam siebie i westchnął ciężko.
Na myśl o kłótni przez telefon, jaka go czeka, kontaktując się z Mariką, odechciewało mu się nawet brania iPhona w dłonie. Niestety rodzicielstwo nakazywało mu nie zostawiać zachowania żony bez komentarza i tak o to zmarnował dwadzieścia minut na kłótni, by potem móc kolejną godzinę spędzić na rozmowie z Amandą.
Amanda nie widziała w ten czas żadnego problemu z chwilową zmianą miejsca zamieszkania, gdyż jej syn i tak zachorował i nie będzie uczęszczał do szkoły przez najbliższy tydzień. Czuła się nie typowo na ten moment. Jakoś nie miała wyobrażenia o tym, jak w ten czas miałaby rozdzielić życie prywatne od pracy.
Nazajutrz przeniosła kilka swoich i Scotta rzeczy, po czym przebrała się i przygotowała do pracy. Chłopiec spał jeszcze po lekach. Weszła do apartamentu Billa, by przygotować mu śniadanie i kawę...
Kaulitz zszedł już ogarnięty, zapinając sobie po drodze koszulę jedną ręką i rozmawiając poważnie przez telefon. Przywitał się z pokojówką skinięciem głowy i chwycił kawę, ostro dyskutując.
Westchnęła ciężko. Nie zamierzała słuchać, o czym rozmawiał... Starała się też nie myśleć o nim, jak o potencjalnym mężczyźnie, z którym mogłoby ją coś łączyć w jej skrytych marzeniach, zapominając przy tym o tej wielkiej różnicy życiowej, jaką posiadali. Zrobiła mu pożywne kanapki, po czym ze stoickim spokojem, czekała aż skończy rozmowę.
Kaulitz rozwalił papiery na swym biurku, doszukując się tego konkretnego dokumentu i gdy odnalazł, przeczytał rozmówcy właściwą informację i wtem rozmowa dobiegła końca. Odłożył z hukiem telefon na biurku i z powrotem zaczął układać dokumenty do stanu sprzed chwili.
- Złość i nerwy w niczym nie pomogą...
- Ta... - Mruknął niezadowolony.
Nie lubiła u niego tego tonu... Nie do końca wiedziała, co Powinna zrobić... Postanowiła zaryzykować. Podeszła do niego od tyłu i ułożyła dłonie na jego ramionach, zaczynając je masować.
Jego nerwowe ruchy rąk zwolniły tempo, czując na sobie jej dłonie. Zerknął w panoramę, ukazującą się za szklaną ścianą i słysząc jej spokojny głos, westchnął ciężko.
- Na stole w kuchni stoi śniadanie... Dzieciaki śpią... Nie ma sensu budzić małej... - Szeptała, sięgając ustami do jego ucha. Nie panowała nad swoimi uczuciami... Nad sercem, które na jego widok biło nerwowo.
Po jego ciele przeszła fala ciepła. Przełknął cicho ślinę i nie przeszkadzając kobiecie w czynności, zapytał.
- Dlaczego to robisz? - Jego głos był spokojny, choć poważny.
- Dlaczego robię, co? - Spytała cichutko. Jej dłonie masowały jego kark. - Jest pan strasznie spięty panie Kaulitz...
- Dlaczego mnie kusisz...? Dlaczego sama mi się podkładasz? Podoba ci się to? - Jego głos nadal był opanowany, a wzrok skupiony w obrazie miasta za szybami.
CDN
Witam!! Oh nawet sobie nie wyobrażasz jak się cieszę, że wróciłaś do tego opowiadania. Naprawdę czekałam i ani troche nie zawiodłam się tym odcinkiem. Mam tylko ogromną chęć na więcej a ciekawość normalnie zżera mnie od środka. Fantastyczny odcinek. :) weny, cierpliwości i kolejnych odcinków jak najszybciej :* buziaki i pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś do tego opowiadania! Nie mogłam się już doczekać kolejnych spotkań Amandy i Billa. I nie zawiodłam się! Mam nadzieję, że Kaulitz posłucha brata i zerwie z Marią, bo to naprawdę chory związek, który go niszczy. Na pewno nie zastanawiałby się nad tym długo, gdyby nie było Lisy, ale mam nadzieję, że i tak wkrótce się rozstaną.
OdpowiedzUsuńPrzechodzę do kolejnego rozdziału, bo zakończyłaś w najciekawszym momencie!