Rozdział 12.

     Amanda siedziała z maluchami i układali razem puzzle dla dzieci. Maluchy cieszyły się i dokazywały, chcąc jak najlepiej ułożyć obrazek.
     - Dzień dobry. - odrzekł Kaulitz na wydechu, widząc gromadkę.
     - Dzień dobry. - odparła Amy, a Lisa, gdy go usłyszała, rzuciła wszystko i pognała w jego kierunku.
     - Tatuś! - zawołała, skacząc w jego ramiona.
     Rzucił teczkę na ziemię i uniósł dziewczynkę, wtulając się w nią równie mocno.
     - Jak minął dzień? - zapytał troskliwie. - Byłaś grzeczna?
     - Było super! Bawiliśmy się i układaliśmy puzzle! A ciocia nie puściła bajek! Czytała nam do snu książeczkę! - opowiadała z entuzjazmem, podczas gdy Scott patrzył na nich z dozą smutku i zazdrości w oczach. Zawsze chciał mieć takiego tatę...
     - Cieszę się kochanie. Więc jeśli byliście grzeczni, to chyba muszę spełnić obietnicę. Hm? - Pocałował jej czółko i się do niej uśmiechnął.
     - Tak! - zawołała, łapiąc jego twarz w rączki. - Jutro też Musisz iść do pracy? - spytała cichutko.
     - Tak, ale będę krócej, nie tak jak dzisiaj. - przyznał z bólem, choć pocieszeniem. Odstawił małą na ziemię. - Chodź. Zamówimy jakąś pyszną pizzę. - Złapał jej rączkę i usiedli na kanapie.
     - A to prawda, że jak Scott wyzdrowieje, to pójdziemy wszyscy razem do parku? - spytała, siadając między nim a Scottem.
     Zerknął na dzieci, po czym na Amy. Nie był wtajemniczony w tę sprawę.
     - No możemy się wybrać. Czemu nie? - Uśmiechnął się lekko, wyciągając telefon i włączając jakąś stronę pizzerii. Od razu wybrał dla siebie, po czym nadstawił wyświetlacz dzieciom, żeby zdecydowały, jaką chcą zjeść.
     Amanda wzruszyła ramionami.
     - Pana córka obiecała Scottowi, że jak wyzdrowieje, to będą mogli wyjść na dwór.
     Chłopiec nie bardzo wiedział, czy może cokolwiek wybrać. To był kolejny obcy dla niego pan... Trochę się bał, że mamusia będzie miała coś przeciwko. Przecież rzadko pozwalała mu jeść pizzę albo cokolwiek niezdrowego.
     - Rozumiem. Scott wybierz jakąś dla siebie. - Ponaglił miłym tonem.
     Chłopiec spojrzał na niego wielkimi oczami. Najpierw wujek Tom pozwolił mu jeść ciastka, a teraz ten pan chciał, żeby jadł pizzę... Spojrzał niepewnie na mamę, jednak nie widząc z jej strony sprzeciwu, wskazał najzwyklejszą pizzę ze wszystkich.
     - Na pewno taką? Możesz wybrać każdą inną. - Przypomniał.
     Wzruszył ramionami.
     Amanda pośpieszyła z wyjaśnieniem.
     - Jest pan pierwszą osobą, która zgadza się na to, żeby jadł pizzę z pizzerii, niedomową. Nie zna ich. - powiedziała, gładząc jasne włoski chłopca.
     - Ach... To może weźmiesz taką, jaką wzięła Lisa? Jest dobra i ma podwójny ser. - Uśmiechnął się.
     Chłopiec spojrzał na dziewczynkę i z entuzjazmem pokiwał głową.
     - Tak, może być! - Zgodził się zdecydowanie radośniej.
     Zupełnie nie wiedział, jak ma się odnosić do chłopca. Nie chciał, żeby się stresował, ale nie wiedział zbytnio, co ma zrobić, żeby tak nie było. No przecież nie zamówi pizzy tylko dla Lisy, żeby ten siedział i patrzył. Co to, to nie. Nienawidził takich sytuacji.
     - Świetnie. A Twoja mama, jakie ma życzenie? - zapytał bezpłciowo.
     - Mamusiu? - Wypowiedział to słowo niemalże z czcią.
     Amy westchnęła i spojrzała na synka. Wcale nie miała ochoty na pizzę. Na tą sztuczną atmosferę między nimi też nie.
     - Ja dziękuję. - powiedziała w końcu. - Spróbuję sobie od ciebie. - odparła spokojnie. Nie mogła pozwolić sobie na to, żeby obcy facet stawiał jej pizzę... Co to, to nie!
     - Dlaczego? Wszyscy będziemy jeść. - zapytał niezrozumiale Kaulitz. - Jeśli sama nie wybierzesz, ja ci wybiorę, a to nie jest fajne, bo mogę wybrać taką, która nie będzie ci smakować.
     - W takim razie proszę. - Wskazała menu. Było jej wszystko jedno. Nie było smaku, który by jej nie odpowiadał w tej ofercie. - Powiedzmy, że lubię niespodzianki. - stwierdziła. Naprawdę źle się czuła z tym wszystkim, ale nie chciała widzieć zawodu w oczkach syna.
     Co on sobie wyobrażał?! Mieli teraz czekać na pizzę jak szczęśliwa rodzina? Czy on zdawał sobie sprawę, że robił małemu złudne nadzieje?
     - Dzieci, macie ochotę jeszcze poukładać puzzle? Czy może wolicie w coś zagrać?
     Kaulitz miał jutro kolejną rozprawę dotyczącą przeszłości fryzjerki. Jego klient nadal przebywał w areszcie tymczasowym i naciskał na niego coraz bardziej. Praca pod presją nie była miła dla nikogo. Jednak był świadomy powagi swoich czynów. Jeśli sobie nie poradzi, ten człowiek może utknąć w areszcie do końca życia. Odpowiedzialność nad swoimi słowami i czynami ciążyła nad nim, jak ciężkie powietrze, oświadczające, że zaraz będzie straszliwa burza. I mimo to, że nie każdego dnia, małymi kroczkami zbliżał się do końca, to właśnie te burzowe chmury wykańczały jego psychikę, przez co już od dawna nie zaznał spokoju ducha. Najchętniej by się położył do łóżka i nic nie robił. Wiedział, że to nie było mu dane. Musiał nadal wykazywać się odpowiedzialnością, na dodatek radością, będąc przy swej córce.
     - Zagrajmy mamusiu w Tabu! - poprosił chłopiec. Chciał mieć prawdziwą rodzinę... Mamę i tatę!
     Zerknął na chłopca, po czym na jego matkę. Irytowało go to, że Marika nigdy nie potrafiła siedzieć tak bezczynnie i zajmować się dzieckiem. Zawsze miała nos w telefonie i trudno było się z nią skontaktować. Stwierdził, że naprawdę jego życie się wali. Właśnie miał spędzać miłe popołudnie z pokojówką i jej dzieckiem, zamiast z żoną i swą córką... Bolało to go...
     - To, co? Macie ochotę? - spytała, patrząc na dziewczynkę.
     - Ja... Nigdy w to nie grałam... - przyznała smutno Lisa.
     - Nie? To zaraz Scott Ci wszystko wyjaśni. - obiecała, a gdy chłopiec zaczął objaśniać jej reguły gry, spojrzała na Billa.
     - Gra pan z nami? - spytała, choć na języku miała stos niecenzuralnych słów na niego.
     - Słucham? - Wyrwał się z myśli.
     - Pytałam, czy zechce się pan przyłączyć. - powtórzyła. Bała się, że podczas gry wydarzy się coś, co zniszczy mur, którym otoczyła własne serce, ale musiała robić dobrą minę...
     - Nie, oszczędzę sobie tego. - Nie miał humoru, żeby się zabawiać w takie rzeczy w tym momencie.
     - Lisa będzie zawiedziona. - Wskazała na dziewczynkę, która właśnie wychwalała Billa nad wszystko, jak to się z nią zawsze cudownie nie bawi...
     Kątem oka widziała smutek na twarzy uśmiechniętego sześciolatka. Miała świadomość, że mógł zazdrościć Lisie tego, że ma tatę...
     - No niech będzie... Zagram...
     Dziewczynka, usłyszawszy, że tata się zgodził, zajęła miejsce przy nim, decydując, że grają rodzina na rodzinę.
     Kaulitz się zgodził. I tak było mu to obojętne. Wyciągnął telefon i napisał wiadomość, nie mogąc znieść tej sytuacji. „Jak się bawisz kochanie na wakacjach? Przełknął ból i skupił ślepo wzrok w grze.
      Dzieci bawiły się doskonale, przekrzykując i próbując odgadnąć hasła. Nawet Amanda zdawała się promienieć szczęściem. Pizzą się objedli i każdy wydawał się bardzo zadowolony, choć Kaulitz czekał na odpowiedź, ciągle zerkając w wyświetlacz. Nie dostał żadnej odpowiedzi, dlatego po dłuższym czasie odłożył telefon. Kompletnie nie miał humoru na zabawianie się w takim momencie.      Czuł, że musi się przyłożyć do sprawy, bo ktoś na niego liczy i wyczekuje, siedząc zamknięty w czterech ścianach i to na dodatek za niewinność.
     Odszedł w końcu od 'szczęśliwej rodzinki' i zajął się dokumentami. Od razu, gdy ujrzał raz kolejny te same stronice z tymi samymi informacjami, których się już chyba wykuł na pamięć, westchnął ospale i przetarł obiema dłońmi swą twarz, zatrzymując palce na oczodołach.
     Amanda śledziła go wzrokiem. Próbowała sobie przez chwilę wyobrazić to, z czym się zmaga w dość ludzki sposób, jednakże ona nie widziała w niczym męczącego problemu. Kwasiła się w myślach na widok zamęczającego się psychicznie pana adwokata. Całą zabawę z nimi był jakiś nieobecny i czuć było, że siedzi z nimi z rodzicielskiego przymusu, dania choć trochę swej córce swojego towarzystwa. Zauważyła również to, że Scott identycznie wodzi za nim wzrokiem. Obawiała się dzięki temu, że jeśli skończy się ten tydzień i wrócą do domu, Scottowi pęknie serce. Tom go tak rozpieścił w porze lunchu, teraz Bill, że aż nie pamiętała, kiedy jej syn był taki szczęśliwy.
     Gdy ich wzrok się spotkał, ponieważ Bill poczuł się obserwowany i musiał ujrzeć wzrok autora tej szpiegującej go kamery, jej serce zabiło mocniej, a ciało się rozgrzało na myśl o kolejnych sprośnych incydentach z jego osobą w roli głównej. Natomiast Kaulitzowi przeszło przez myśl, że skoro już udają 'szczęśliwą rodzinę', to może uda mu się przez chwilę to poczuć dostatecznie? Przecież nie ma winy w tym, że ktoś po prostu chce się poczuć lepiej... Inaczej... Tak, jak kiedyś, o czym już dawno zapomniał. Niestety myśli sprowadzające go na ziemie, mówiące 'musisz wyciągnąć niewinnego zza krat', pozwalała mu przystać tylko na wyobraźni.
     Jego wzrok nic jej nie mówił. Wydawał się ślepy i taki pozostał. Odwrócił od niej spojrzenie, skupiając się dalej w dokumentach. Na dodatek jego skwaszona mina, pozwoliła jej na domysły, iż to przez nią się kwasi, a może i żałuje tego, co o mało ich nie zbliżyło do siebie!?
     Przełknęła ślinę. Naprawdę zaczynała się czuć jak intruz. Jednakże w parze z tym szła i dziwna tęsknota za tym, czego w ogóle nie dostała. Za nim. Jej pragnienia były tak silne, że aż za nimi tęskniła, uświadamiając sobie, że może się to przecież jeszcze wydarzyć. Może przecież się wszystko wydarzyć! Nawet to!
     Odchrząknęła cicho, zbierając swą pewność siebie i raz jeszcze próbując do niego dotrzeć, podeszła do jego biurka.
     - Dziękuję, że spędził pan z nami chwilę czasu. - wyznała spokojnie i szczerze, aczkolwiek pragnęła jedynie tego, żeby wdał się z nią w rozmowę, by móc poznać jego myśli.
     - Nie musisz mi za to dziękować. Nie zrobiłem tego dla ciebie, tylko dla dzieci. - odrzekł, jakby to było logiczne.
     Krew się jej zagotowała z kolejnego poczucia się zmiażdżoną i wkopaną w ziemię. Rozejrzała się ślepo po panoramie miasta za szklaną ścianą i nabrała cicho powietrza w płuca, przełykając tę jego oschłą szczerość.
     - Zawsze pan taki jest? Dla wszystkich? Czy tylko dla mnie? - Zaczęło ją to bardzo ciekawić. Odpowiedź miała jej uświadomić, czy jest dla niego naprawdę nikim, czy może po prostu ma taki styl bycia i nie musi się przejmować tak bardzo jego słowami.
     - Staram się pracować. - zauważył. - Im szybciej to skończę, tym szybciej będę miał więcej wolnego czasu.
     Rozszerzyły się jej niewidocznie oczy, ale nim zaczęła przeżywać, dopytała.
     - Wtedy wróci pan do Los Angeles?
     - Oczywiście. Tam jest mój dom.


Wiesz, jaki jest najgorszy błąd?
Uciekać przed samym sobą.
Nie wiedząc nawet dokąd,
pora, by ego poszło won.
A ty odpal lont, uwolnij w końcu wyobraźnię.
Nie ma co czekać, aż światło w tunelu zgaśnie.

     Teraz już mogła zacząć przeżywać. Jej serce zaczął mordować niewidzialny terrorysta. Wbijał w nie szpile niczym w lalkę voodoo. Co ona sobie myślała? Aż się ucieszyła, że jednak nic konkretnego się między nimi nie wydarzyło! Choć... Może szkoda? Teraz już była świadoma tego, że jeśli cokolwiek miałoby się między nimi zadziać, byłoby to tylko i wyłącznie przygodą. Przygodą... Której chyba zapragnęła. Co miałaby niby do stracenia? To, że przeżyłaby na pewno boski seks z mężczyzną, na którym punkcie jej podbrzusze, całe ciało i myśli szalały; który jest niebotycznie pociągająco przystojny? Nawet dziwka by pewnie nie pożałowała z Takim mężczyzną seksu. Pragnęła, by ją wykorzystał i zawładną nią całą tak, że zapomni o swym istnieniu. Przynajmniej wtedy poczuje może szczęście. Choć przez chwilę... A jedyne, kto mógł na tym ucierpieć, to oczywiście, że nie jej synek, a ona sama, jednakże nie obchodziło ją to. Wiedziała, że po upadku się podniesie, bo nie mogła inaczej. Scott na nią liczył i to była jej siła.
     - Jeśli ma pan dziś wolną chwilę, to wieczorem zapraszam na masaż. - zaproponowała pewnie i świadomie.
     Uniósł na nią swój wzrok, ale ta odeszła, kręcąc biodrami i się uśmiechnęła pod nosem.
     Odprowadził ją wzrokiem, czując, jak jego krocze decyduje za jego rozum. Chwilę sobie wyobrażał różnorodne sceny z nią związane, co już kompletnie wybiło go z myśli. Jego noga zaczęła nerwowo podrygiwać. Cały czas wracał do myśli tej, jakby fryzjerka mogła zabić żonę klienta w południe w jej domu, gdy wcale ich tam nie odwiedzała, gdy zaraz myślał o tej seksownej pokojówce, która ewidentnie mu pokazała, że dzisiejsza noc może być...
     Wstrzymał oddech i wytrzeszczył oczy, prostując się mocno. Od razu pogrzebał w dokumentach, zerkając na miejsce zamieszkania klienta. Odszukał adres również w Googlach, by móc sobie ułatwić obraz budynku, których widział mnóstwo za swą szklaną ścianą. Podniósł się, zerkając również w zdjęcia z miejsca zbrodni. Rzeczywiście widniały na nim kółka metalowego wózka, na którym zazwyczaj przyjeżdża zamówiony obiad. Aż capnął je w dłonie i jak z uszczerbkiem na wzroku, zbliżył do nosa, by na pewno się w tym upewnić.
     - AMANDO! - zawołał nagle natchniony. - Podejdź do mnie. - rozkazał.
     - Słucham? - Wykonała polecenie.
     - Mieszkasz w Nowym Jorku nie od dziś, a więc możesz mi potwierdzić fakt, że do tamtego wieżowca- Aż podszedł do szyby, a ona za nim, nie wiedząc, o co mu chodzi i cierpliwie słuchając- może wejść każdy i nie tylko pracownicy.
     - Nie wiem. To chyba nie jest hotel... To, że tu mieszkam, nie znaczy, że wiem, co się znajduje w każdym z tych budynków. - oświadczyła, ale i tak zaciekawiona, dopytała. - Coś się stało?
     - To jest wózek, prawda? - Wskazał na fotografię.
     Amanda zaskoczyła się.
     - Chce pan powiedzieć, że zrobiła to pokojówka!? - Aż sama się poruszyła jego założeniami. - A co z tą fryzjerką? - Zafascynowała się tym po prostu.
     - Pokojówka nie, ale fryzjerka przebrana za pokojówkę owszem mogła. Dlatego mój klient niczego nie słyszał i nie ma żadnych dowodów. Był w łazience, a jego żona wcale się nie spodziewała, że pokojówka mogłaby takie coś zrobić. Dlatego stało się to w południe; w ciszy i bez śladów. - mówił natchniony i prawie się rzucił z powrotem do dokumentów, odnajdując notatkę policyjną z przesłuchania wszystkich podejrzanych pracowników tego budynku, jak i sąsiadów. Wszyscy byli czyści, ale musiał wznowić przesłuchanie osoby, która odbierała zamówienie z tego apartamentu i jeszcze raz przejrzeć kamery. Jeśli uda mu się znaleźć cokolwiek, będzie mógł wnieść oskarżenie przeciwko fryzjerce. Aż zatarł dłonie.
     - Jeśli ma to panu jakkolwiek pomóc, to nie wydaje mi się, że mogła to zrobić fryzjerka przebrana za pokojówkę. Jej koleżanki ze zmiany na pewno by zauważyły nową twarz. - Opierała się na swoim doświadczeniu w tymże hotelu. - Nawet jeśli miałaby wszystkie czipy.
     - Więc jakbyś to zrobiła, gdybyś chciała kogoś zabić.
     Amanda się zaskoczyła, choć zaczynało się jej to podobać.
     - Nie mam pojęcia... - Myślała głośno i intensywnie. - Może zaczepiłabym tę pokojówkę już przebraną i się za nią na chwilę wcieliła, ale to kamery by to widziały... - Skwasiła się. - Może po prostu zapłaciłabym za to jakiejś pokojówce, ale nie sądzę, żeby któraś się na to zgodziła. - Zmarszczyła brwi.
     - Uwierz mi, że ludzie za pieniądze są w stanie zrobić wszystko. Nawet zabić. Wiem, co mówię. - zapewnił bardzo poważnie i zaczął pakować swoje potrzebne rzeczy w teczkę. - Muszę wyjść. Nie wiem, o której będę. W razie czego połóż Lisę spać. - zawiadomił, pożegnał się z dziećmi i prawie że wyskoczył z hotelu, od razu kierując się w kierunku komisariatu policji.

5 komentarzy:

  1. Kiedy dodasz coś w Something New????

    OdpowiedzUsuń
  2. No super Billowi idzie ogarnianie tej sprawy, a kto ogarnie jego życie? ;> Ech, szkoda patrzeć, jak się tak marnuje. W dodatku jego relacja z Amandą jest taka dwuznaczna i mało komfortowa chyba dla nich obojga. Coś ewidentnie ich do siebie przyciąga. Pytanie, czy to tylko pożądanie, czy już zradzają się jakieś większe uczucia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam pochwalić za zmianę szablonu. Od razu lepiej <3

      Usuń
    2. Cieszę się, że się już podoba ;) Nam też się lepiej na ten blog patrzy xD
      W następnym odcinku może Ktoś do Kogoś się właśnie przyciągnąć ;) także do soboty :*

      Usuń
  3. Wreszcie coś się ruszyło w sprawie tej fryzjerski! Aż się niecierpliwiłam, że Kaulitz nic nie może znaleźć. Może uda mu się wreszcie rozwiązać tę zagadkę.
    Jestem ciekawa czy Amanda i Bill wreszcie zrobią to, na co oboje tak bardzo mają ochotę, bo aż się prosi, żeby w końcu się ze sobą przespali.
    Czekam na kolejny odcinek!

    OdpowiedzUsuń