Rozdział 17

Witam w kolejny weekend :) Mam nadzieję, że Ten odcinek nie doprowadzi do rozgoryczenia ;)
Jeśli macie swoje blogi, to dajcie linki w komentarzach. Na pewno je odwiedzę.
Pozdrawiam :*


~17~


Nie było wcale mowy o odrzuceniu tej pięknej a'la blondynki po ujrzeniu jej zdjęć. Po prostu nie umiał obejść obok niej obojętnie. Nawet nie zauważył, a przeglądał te parę fotek już szósty raz. Nie mógł się napatrzeć. Aż zrobił zdjęcie telefonem jednego ze zdjęć i wysłał bratu z podpisem "<3"
Bill oderwał się od papierów i westchnął, czytając wiadomość brata. W zamian za to wysłał mu zdjęcie akt sprawy z podobnym podpisem.
Tom oczekiwał komentarza na temat wyglądu pięknej dziewczyny, nie zdjęcia jego pracy...
"Kocham swoją pracę <3 " - Odesłał, twierdząc, że nigdy by jej chyba nie zmienił, po widoku wiadomości od brata.
„Lekkoduch. Tylko panienki Ci w głowie.” - Odpisał.
Tom uśmiechnął się do siebie, po czym parę długich minut zastanawiał się nad rozmową z tą dziewczyną, gdy w końcu już do niej zadzwoni. Nie chciał, żeby przebiegała zbyt formalnie, ale też nie chciał, żeby odebrała jego telefon za zbyt koleżeński. A w końcu stwierdził, że chyba oszalał. Ostatni raz zastanawiał się nad przebiegiem rozmowy, chyba będąc jeszcze w szkole. Nawet przy załatwianiu zdjęć do filmu kompletnie nie był  przygotowany na czekający go dialog, ale teraz...? Aż westchnął sobie głośno i oparł się wygodnie o oparcie biurowego krzesła.
- Halo? - Usłyszał w telefonie jej spokojny głos.
- Caroline Carter? - Dopytał dla formalności, a lekki uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Tak? - Zapytała niepewnie.
- Witam. Tom Kaulitz z Lux Hotel w sprawie rekrutacji do spotu reklamowego. Mam nadzieję, że się nie rozmyśliłaś? - Uśmiechał się, dokładnie wiedząc, że to widzi w swym umyśle, po tonie jego głosu, dzięki czemu zobaczył to samo.
- Ja nawet o tym nie myślałam, szczerze powiem. - Zaśmiała się skrępowana.
- No i nie było takiej potrzeby, bo oczywiście dostałaś propozycję współpracy.
- To... To chyba świetnie. - Cieszyła się.
- Bardzo świetnie. Widzimy się jutro na podpisaniu umowy, pasuje?
- Tak - zawołała od razu.
- Super. Pora lunchu pasuje?
- Pewnie.
- Cieszę się - odrzekł niepewnie. Dziwnie szybko odpowiadała, co bardzo go szokowało. - Więc do zobaczenia.
- Zaczekaj - zawołała szybko. - A co z moją koleżanką? Też się dostała?
Tom zmarszczył czoło, przypominając sobie tę rudowłosą towarzyszkę jego piękności.
- Tak. Jeśli masz możliwość, przekaż jej to. Nie będę musiał już wydzwaniać.
- Okay. To przyjdziemy razem.
- Dobrze. - Skwasił się trochę. Miał już w planach spędzić z nią lunch...
Pożegnali się i przeklął wulgarnie pod nosem. Spieprzył mu się już w tym momencie dzień. Na dodatek Stefanie do niego wypisywała głupie wiadomości w stylu "nie mam miejsca na swoje rzeczy, muszę ci zrobić porządek w szafie" albo "po co ci tyle kabli? Wszystko leży na wierzchu i wygląda paskudnie". Już nawet czasami nie chciało mu się odpisywać na takie smęty.
To był nudny dzień w pracy... Ale już nie było tak nudno parę dni później, gdy rozpoczął się plan zdjęć.
Tom był tą dziewczyną po prostu oczarowany do granic możliwości. Różniła się od 'mafii' z restauracji Luxa dokładnie wszystkim. Jedyne, co je łączyło ze sobą to piękno. Nie mniej jednak racjonalnie myśląc, nie byłby nią Aż tak zachwycony, gdyby nie widywał Caroline od pół roku w bardzo szarej wersji. Gdyby poznał ją w wersji takiej, w jakiej mu się ukazała prywatnie, zapewne również by zawiesił na niej swój wzrok, ale takiego wielkiego zachwytu by na pewno nie miał. Brzydkie kaczątko właśnie ukazało swe łabędzie piękno.
Z pewnością zapomniał o uczennicy z budy z kawą. Teraz przedstawiała mu się jako bardzo pociągająca kobieta, upiększona przez stylistów na wzór jego ideału. Już przestała mu tak bardzo przypominać swoją byłą dziewczynę, w której pokładał nadzieję, a nic z tego jednak nie wyszło. Jedynie te piwne, duże oczy, na tej nieco bladej twarzy przypominały mu jego złudną miłość. Tylko to, a może aż to. Nie miał zbyt gorzkich wspomnień z tamtą dziewczyną, a ona idealnie by mogła mu ją zastąpić. Przynajmniej wizualnie...
Jej makijaż, fryzura, ubiór, odgrywana rola przedstawiała ją jako wysoko usytuowaną, niezależną, zabójczo seksowną kobietę, która miała wiele do zaoferowania. A on nie mógł po prostu spuścić z niej wzroku. I to właśnie ona miała jako pierwsza posmakować kąpieli w kozim mleku. Tom był po prostu w raju męskich wyobrażeń i marzeń.

Caroline wraz z Debby pojawiły się na planie już o siódmej rano. Parę godzin spędziły pod okiem stylistów i te parę godzin jeszcze by w miarę zniosła, gdyby nie podniecająca się rudowłosa i Tom, który czasem wchodził do ich garderoby, by zamienić parę zdań ze stylistami o czasie ich pracy, a przy okazji prawił jej komplementy, którymi bardzo się zawstydzała.
Debby już w domu doszła do tego, skąd zna tego chłopaka. Oczywiście, że najpierw go widziała na obrazach swej przyjaciółki, co sprawiło, że odkąd się tego dowiedziała, to suszyła jej głowę. W sumie to ona zagadywała Toma, gdy się zjawił, by tylko pomóc koleżance nawiązać jakikolwiek z nim kontakt, pomimo jej zaprzeczeń i było widać, że Tom miło na te zaczepki reagował i nie przeszkadzało mu to.
Gdy jednak się rozdzieliły, Caroline została wprowadzona do niebotycznie ekskluzywnego, królewskiego apartamentu. Leżała w wielkim łóżku na jedwabnych powłokach, popijając wino i rozkoszując się tym, że po prostu żyje. Ta chwila, gdy właśnie nagrywali takowe ujęcie i przed oczami miała szklaną ścianę, za którą widziała niemalże całą panoramę Manhattanu, sprawiała lekkie deja vu. To poczucie wywołały niedalekie wyobrażenia, które doznawała po podaniu temu szalenie przystojnemu mężczyźnie kubka z kawą. Teraz, jak w wyobraźni o jego poziomie życia prywatnego, również stała przy tym gigantycznym oknie i to nie była żadna jego kobieta, która zastanawiała się nad smakiem budyniu, jaki zje na śniadanie, a w swej wyobraźni to ona właśnie się w nią wcieliła, myśląc o prostym pytaniu, które nie dawało jej spokoju.
- Co ja tu robię?
Czuła się tak, jakby ktoś postanowił ot tak spełnić jej najskrytsze pragnienia. Jakby podsłuchał jej myśli, zajrzał do obrazów z wyobraźni, jak i tych na papierze, na które je przelewała, a teraz zechciał ją postawić w tej roli. Jakby ponad półroczne sny zostały wynagrodzone za to poświęcenie jej myśli na nic. Może wcale marnowanie czasu na marzenia nie były na nic? Może właśnie dzięki temu, że tyle czasu zmarnowała na marzeniu, sprawiło, że to właśnie się spełniło. Oczywiście, że to była tylko rola, a ona w swej scenie musiała odrzucić innego przystojnego modela, za cenę kąpieli w kozim mleku, jakby kąpiel była lepsza, niż namiętny z nim seks. Jednakże nie gardziła tą rolą. Cieszyła się z tego, że mogła przez te parę długich chwil wcielić się w życie z wyobraźni, by móc je sobie urealnić. Nie musiała udawać samoistnego zachwytu z tego, że żyje. Właśnie przeżywała ogromne szczęście, że może w końcu namacalnie zobaczyć, jakby to wszystko wyglądało. No i może, gdyby to właśnie ten Tom był tym jej mężczyzną ze scenariusza, to kozie mleko, złoto, a nawet i brylanty nie byłyby lepsze od niego i na pewno po prostacku i bardzo po ludzku, wylądowałaby z nim w łóżku.
Zawstydzała się sama. Jej myśli ją zawstydzały, wzrok Toma to tylko potęgowało. Chwilami nie mogła się skupić na tym, co robi. Jego obecność i to, że styliści zrobili z niej idealną kobietę, którą odczuła i miała świadomość, że taka właśnie się pokazuje temu mężczyźnie, sprawiała w niej dziwne emocje, które pchały ją w stronę flirtu, zamiast w stronę ekscytacji z tego, że moczy tyłek w mleku. Ta maska, którą na nią nałożyli, sprawiała w niej nieco większą pewność siebie, gdyż chwilami jej przemknęło, że jej osoba jest po prostu zakryta i może sobie pozwolić na coś, co wychodziło z niej naturalnie. Nie mogła sobie pozwolić na takową relację, gdy wokół nich było mnóstwo innych osób, ale myślała tylko o tym. No i już spojrzenia nawet kamera nie potrafiła stłumić. Śmiać jej się trochę chciało z tego, że za każdym razem łapał ją na tym spojrzeniu i za każdym razem tak samo bardzo się zawstydzała. Czuła się, jak idiotka, która bzycząc, uderza o szybę, bo jedno uderzenie w głowę nie daje jej do zrozumienia, że nie może przez nią przelecieć. Efekt głupiej muchy miewała praktycznie cały czas. Po prostu nie potrafiła się na niego spojrzeć bez wstydliwego uśmiechu, a walka sama z sobą nie pomagała. Nadal była ta cholerna szyba, ale przynajmniej mogła w końcu wydusić z siebie normalne zdanie, nie tak jak w tej budzie.
Tom wydał się jej bardzo sympatycznym mężczyzną. Jeszcze nie wiedziała tego, czy jego żarty to tylko służbowe umilenie czasu osób pracujących z nim, no i swojego czasu, czy może tak właśnie flirtuje i stara się zwrócić na siebie uwagę, czy może jest taki zawsze. W każdym razie udawało mu się rozbawiać towarzystwo, a przede wszystkim jej osobę, która chłonęła każde jego słowo, jak gąbka wodę.

Widzę cię tam, gdzie patrzy wzrok.
Stale dzieli nas tylko jeden krok.
Widzę cię w każdym oszalałym śnie.
Pod powieki mglą, obłęd rodzi się.
Widzę cię dookoła, tylko nie
spróbuj dostrzec mnie. Ile mam tu tkwić?
Widzę cię, czekam tylko na ten dzień,
gdy podejdziesz tu, powiesz cicho - wiem.

Jeszcze nie wiedziała, czy odczuwa tylko szczęście, bo jednak stres przed tą nową dla niej atmosferą, bliski jak dla niej i Toma kontakt, wyobraźnia nie dawała o sobie zapomnieć. Jednakże pomimo tych mieszanych, wykańczających, choć dopingujących uczuć, pragnęła trwać w tym po wieki, ale tylko, jeśli miałby być tam Tom. I kłóciła się sama ze sobą, bo wcale nie wyobrażała sobie siebie przy jego boku, ale jednak o tym myślała. Przecież od pół roku go widzi, prawie każdego dnia, więc przyzwyczaiła się do tego, że nigdy ich ścieżki się nie skrzyżują, a jednak teraz się czuła, jakby było możliwe więcej, niż jej się wydawało. To było coś przerażającego, bo wcale nie chciałaby z takim kimś być z powodu ogromnych naocznych różnic, chociażby z tego, który był już jasny od początku - ona była wstydliwa, a on był bardzo pewny siebie  - ale jednak fascynowało ją jego życie i coraz bardziej ciekawiło. Była pewna tego, że gdyby - przez wielkie 'G', to byłaby tylko znajomą. Choć... Cichutko w jej duszy, niski, mało słyszalny głosik podpowiadał jej, że gdyby jednak zauważyłby ją tak, jak tego nie chciała, to na pewno poczułaby się doceniona za to marnowanie czasu na myśli o nim, a poziom jej szczęścia byłby tak wielki, że mógłby zaświecić na niebie jaśniej, niż robi to słońce.

Bill wszedł na plan zdjęciowy, ignorując zakaz wstępu dla nieupoważnionych. Musiał szybko porozmawiać z bratem, który aktualnie obrzucał komplementami jedną z modelek.
Sam również przystanął na moment, kręcąc w niedowierzaniu głową.
- Co też ten głupek gada?! - Krzyczały jego myśli.
Zwrócił w stronę dziewczyny zaciekawiony wzrok. Wiedział, że jego brat nie był zbyt stały w uczuciach. Miał dość ciągłych zmian z jego strony i kolejnych nowych dziewczyn. Tom raczej też miał już ich dosyć, ale nie próżnował, jak było widać w poszukiwaniu swojego szczęścia. Czasami twierdził, że Tom to już jest zawodowym poszukiwaczem szczęścia, który śmiało mógłby nauczać niedoświadczonych w tym ludzi, gdyż miał pewnie już z tego magistra, jak nie więcej. Oczywiście, że obawiał się, że ten zawód zostanie mu do końca życia. Nikt raczej by nie chciał ciągle doznawać porażek. Tom zazwyczaj szybko się podnosił, ale jeśli naprawdę się zakocha, to nie chciałby, żeby potem znowu upadł, ale tym razem zechciał sobie poleżeć, bo już mu się nie będzie chciało wstawać...
Po chwilowym przyjrzeniu się modelce od razu poczuł gdzieś w środku, że jest jego kompletnym przeciwieństwem. Wcale nie biła od niej pewność siebie i wcale nie czuł od niej chęci zaistnienia gdziekolwiek. Pomimo stylizacji, która robiła niemałe wrażenie nawet na nim, to właśnie wyciągnął plus ze swojej pracy i z wykładów na temat psychologii zachowań człowieka. Co z tego, że wyglądała jak milion dolarów i grała podobną rolę, jeśli między ujęciami zawstydzała się, jak mała dziewczynka, a przy tym chłonęła głupie teksty Toma, jakie słyszał milion razy. Naiwna? Delikatna? Sam jeszcze nie wiedział i chyba się nad tym nie zastanawiał. Skupił wzrok na jej idealnej figurze i nagich łydkach, które z chęcią mógł całować bez granic. Z pewnością różniła się od Amandy, ale tak samo, jak Amanda, miała w sobie to coś, co wyróżniało je z tłumu. Kolejny nieoszlifowany diament... Nie dziwił się, że jego brat wgapia się w nią jak pies w mięso.
Różniła się od zdjęć, które nadesłał mu jego brat. Na zdjęciach wyglądała jak normalna, ładna dziewczyna, której została zrobiona całkiem w porządku sesja zdjęciowa. Teraz widział w końcu to, czym się zachwycał tak jego brat. Zazwyczaj podobały im się te same dziewczyny i to zazwyczaj miało miejsce również w tym momencie. Jej ruchy dłoni, postawa, spojrzenia, jakie zaczęła rzucać w jego stronę, świadczyły o tym, że jest ciekawa potoku wydarzeń, ale przy tym i trochę zdziczała. Gdy kolejny raz złapał ją na spojrzeniu, jego kącik ust uniósł się minimalnie, a ona zareagowała tak, jak można było się już spodziewać. Uśmiechnęła się i odwróciła wzrok, udając, że to nie do niego.
Westchnął w duchu i podszedł w końcu do brata, odciągając go od rozmowy z kamerzystą.
Tom od razu na jego widok uśmiechnął się szeroko, a jego błysk w oku mówił tylko o tym, że ta modelka nie będzie tylko modelką, a potencjalną, kolejną jego partnerką.
Odwzajemnił uśmiech i pokiwał lekko głową.
- Umówiłeś się z nią już?
- Dzisiaj zamierzam to zrobić - wyznał promiennie.
- Co ze Stefanie? - Za bardzo go ta kobieta nie interesowała, a szczerze mówiąc - w ogóle. Jednakże zapytał o nią z ciekawości, by poznać brata stan zauroczenia nową dziewczyną.
- Pff... - Splótł ręce na piersi. - To koniec. Irytuje mnie.
A więc jego stan zauroczenia modelką przeważył nad poziomem zainteresowania Stefanie maksymalnie. I to były te momenty, że cieszył się, iż Tom jednak zrezygnuje z tej plociory, bo wcale mu nie odpowiadała, a z drugiej strony nie był zadowolony z tego, że znowu zmieni być może partnerkę, gdyż znowu mu nie wyszło.
- Taka szybka jest? - Uniósł ironicznie brew.
- Ta... Nie odpowiada mi to za bardzo. To znaczy... Wszystko jest okay, nie mam nic do niej, ale... Znudziła mi się. Nie chcę...  - Kwasił się. - Okłamała mnie i nie nadaje się raczej na nic więcej jak tylko na romans.
- Okłamała cię? - Tym razem szczerze się zaciekawił i nieco zaskoczył.
- Ta... Nakryłem ją...

4 dni wcześniej...

Wstał przed południem, ale dla niego był to ranek. W końcu był weekend i mógł sobie na to pozwolić. Uwielbiał długo spać. Nie lubił się nie wysypiać, bo wtedy miał wory pod oczami i nie lubił swojego odbicia w lustrze.
Gdy wyszedł z sypialni, kierując się przedpokoikiem do salonu, usłyszał głos Stefanie. Raczej by na to nie zareagował, ale powiedziała jedno zdanie, które pozwoliło mu zmarszczyć brwi i się zatrzymać, gdyż nie zrozumiał i bardzo się zaciekawił.
- To weź je ze sobą, Boże. Ja nie mogę w tym tygodniu ich odebrać. Staram się o wyższe stanowisko... Tak! I nie mogę, rozumiesz? Powiedz im, że musiałam wyjechać do pracy i tyle, one są małe, nie czają jeszcze... Nie. Ty im to powiedz. Nie chcę z nimi rozmawiać, bo zaraz będą stękać, wiesz, o co chodzi... No mówię ci, że nie chcę, bo zaraz płacz będzie niepotrzebny... Jeszcze tylko tydzień. Proszę cię... Dzięki. Powiedz im, że mamusia je kocha i jak wróci, to będą miały niespodziankę... Tak...

Szczera prawda, szedłem, dostrzegłem, poznałem.
Dupcia, buzia, cycki wszystko tak jak chciałem.
Plus nie ćpała. Mówię ci, była idealna.
Ale za to nimfomanka, chorągiew, skakanka.
Nie wiem, czy znasz takie, uwierz to rzecz fatalna.
Idealnie wiem, czego się spodziewać od tych szmul.
Gorzej, jak nie rozpoznasz mistrzowskich ról.
W porę nie odstawisz tych miłosnych bzdur...

Tom nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Nigdy przez myśl, by mu nie przeszło, żeby... Żeby Bill podrzucał swoje dzieci komuś, tylko dlatego, że poznał jakąś dziewczynę i woli siedzieć z nią, a nie z własnymi dziećmi!?
Przeszedł przez salon, słysząc, jak ta mówi, że musi kończyć.
- Cześć kochanie - zawołała, po czym ziewnęła.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że masz dzieci? - Zapytał całkiem spokojnie, szykując sobie kawę w kuchni.
- Słucham? - Zaskoczyła się.
- Słyszałem twoją rozmowę. - Zerknął na nią takim wzrokiem, że lepiej by było, gdyby się nie poniżała bardziej.
- Ja nie mówiłam o swoich dzieciach.
A jednak wolała się pogrążać dalej w kłamstwach.
Westchnął pod nosem.
- Wolisz siedzieć z obcym facetem niż ze swoimi dziećmi? - Nie mógł tego przeżyć. - Ty jesteś matką? - Zaczął się emocjonować, gdyż coraz bardziej ta informacja wydawała mu się absurdalna i niedorzeczna.
No i tak było. Rozmowa doprowadziła do bardzo niemiłej kłótni, gdyż Tom w takim momencie nie potrafił się pohamować ze słowami i zaczął po niej jechać, jak po szmacie, twierdząc, że...
- Nigdy w życiu nie chciałbym mieć takiej matki jak ty. - Patrzył na nią jak na gówno. - Żeby chodziła się pieprzyć z obcym facetem; wprowadzać się do niego, a swoje dzieciaki podrzucać komu innemu! Ty się uważasz za matkę!? Wstydziłbym się za ciebie, gdybyś była moją! Jesteś jebnięta, kurwa! Kutasy są dla siebie ważniejsze!? Jesteś niżej niż dno, kurwa. Ja pierdole... Czemu się tak szmacisz?
Nic z tego nie rozumiał. A jej cięty język zaczął gnoić i jego osobę. Wypomniała mu brak stałej dziewczyny i powiedziała, że najlepsze dla niego jest to, jakby przeleciał wszystkie 'baby' z Luxa tak jak jego brat posuwa pokojówkę...
Kłótnia trwała bardzo długo i była bardzo wulgarna, ale w końcu zadał to chyba najciekawsze pytanie.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że masz dzieci? Po co to w ogóle zrobiłaś? Po co te tajemnice?

Skłamałam ot tak, całkiem niewinnie.
Byś chwilę był mój, byś chwilę był przy mnie.
Skruszona nie jestem.
Oj nie. W ogóle nie czuję się winna.
Nie byłabym sobą, gdy byłabym inna.

- Nie masz dzieci! - Zawołała obrażona na cały świat. - Dużo razy widziałam, z kim się prowadzasz! Żadna z nich nie miała dzieci! Zresztą! Nie traktowałam tego poważnie! - Odpłaciła się.
- Nie? To po chuj się tu wprowadzasz!?
Rozejrzała się po salonie.
- Ładniej masz... Chciałam ci o nich powiedzieć później. Jakby jednak nam wyszło - wyjaśniła obrażona, już niższym tonem.
- Później!? - Zawołał wkurzony. - Kiedy!? Jakby doszło do oświadczyn!? A może do ślubu, co!? Jesteś psychiczna. Nigdy w życiu między nami by nic nie było więcej, po tym, co zrobiłaś. Tyle ci powiem.

Jebać ją, to słaby deal, zachowuje się jak durny szczyl.
Tak wytrwać w tym.
Jebać miłość...
Jebać ją i naprawdę umieć wytrwać w tym.
Co to za miłość bez namiętności?
Wchodzę w Ciebie, tak jak bym tu przyszedł w gości.
Nie masz już dość i nie chcesz uciekać?
Pieprzony zwierzak, co udawać chce człowieka...
To nie mój styl,
ale naprawdę chcę skończyć z tym.
Nie mam sił, by uciec stąd.
Zostać w tym - czuję, że to by był duży błąd.

Bill nie skomentował streszczenia brata, ale był pewny, że Tom wie, co o tym myśli, a myślał podobnie. Wolał już o niej nie słuchać. Ważne, że się skończyło.
- Długo będziecie robić tu zdjęcia? - Zapytał, zerkając na farbowaną blondynkę.
- Jeszcze jakaś chwila. Później się przenosimy na basen na dachu. Będzie parę ujęć osób z w pokojach hotelowych tak, jakby wyglądało na to, że wieczorem szykuje się niezła impreza na basenie. Zdjęcia będą mega. To będzie wyglądać tak, jakby prawie cały hotel zbierał się w jednym miejscu, by się szampańsko ze sobą pobawić i się poznać - zaczął, nie kontrolując swojego natłoku słów. Był po prostu podniecony tą kampanią, bo to była taka pierwsza luźna kampania w życiu tego hotelu. Oczekiwał niemałego sukcesu. - Czemu pytasz? - Zapytał Tom, czując nieco rozbawiony wzrok brata na sobie.
- Muszę przygotować dokumenty na jutro, a nie wiedziałem, że przeniesienie się do Amandy, rozbije tak mocno mój spokój umysłu... - Teraz on zaczął...

***

Na nieszczęście 'nowej' ploteczki huczącej głośno szeptem między pracownikami hotelu Lux, musiały końcem końców dotrzeć do szefa. Ray, mając pod sobą cały zespół pokojówek i sprzątaczek nie mógł zostawić tej karygodnej plotki bez uwagi.
- Że niby pokojówka sypia z gościem!? - Zawołał do swojego zastępcy, który odwalał za niego brudną robotę. - Mam nadzieję, że to nie wyszło poza hotel... - Zdenerwował się. - Sprawdź mi opinię hotelu... Natychmiast - mówił poddenerwowany, kręcąc się w kółko po swoim gabinecie.
- Opinie mamy nienaganną, Ray. - Westchnął Travis, drapiąc się po dwudniowym zaroście. - Może to naprawdę tylko plotki? Wiesz, że pan Kaulitz dużo pracuje, toteż zażyczył sobie pokojówkę na własność - powiedział spokojnie, jak miał w zwyczaju. Był pośrednikiem między pracownikami a szefem, a więc musiał często przybierać stoicki spokój i łagodzić najgorsze problemy.
- Nie obchodzi mnie to! - Uderzył dłonią o biurko zastępcy. - Jeśli to wyjdzie poza hotel, a co gorsze - dojdzie do Zimmermanna, to po mnie. I po nas wszystkich, gdy zainteresuje się tym krytyk. Nie mam zamiaru przez jakąś... Ugh... Tracić pracy przez to, że zabiorą nam jedną z gwiazdek - fukał. - Zabiję tego Kaulitza - warknął. - Coś czułem, że wyjdzie z tego jakiś ferment. Czułem to już wtedy, gdy przyszedł do mnie z tym że mam ją przenieść na apartamenty - pluł sobie w twarz. - W końcu mu się dostanie... Święty Kaulitz... - syczał.
Rey nigdy nic nie miał do zarzucenia Kaulitzowi, ale odkąd się pojawił w tym hotelu, nie całe trzy lata temu, zasłynął w nim swoim 'świetnym' poczuciem humoru, władając przy tym większym gronem pracowników płci żeńskiej. Czyli w dużej mierze jego podwładnymi. Nigdy nie miał z nim spięć, jednakże denerwował go sam fakt, że panoszył się po tym budynku, jakby był u siebie, a każdy inny, byłby jego gościem. Nawet Mike. Wszyscy mówili tylko o Tomie - albo on miał już fobie na tle jego nazwiska. Cieszył się poniekąd, że w końcu ma powód, żeby zaważyć na jego opinii. Na dodatek drugi Kaulitz też nie raczył mieszkać w Luxie tak, jak każdy inny gość. Teraz stwierdził, że Kaulitzowie mieli to chyba już we krwi. Wszędzie, gdzie się pojawią, muszą zasłynąć czymkolwiek i być na ustach innych - jakkolwiek.
- Nie masz nawet pewności, że ze sobą sypiają. Zauważ, że naszym Gościem jest adwokat, szanowany, który ma rodzinę i nienaganną opinię. Nowa według tego, co mi powiedzieli, miała być pokojówką i zajmować się przez jakiś czas córką pana Kaulitz. Jego żona wyjechała na wakacje i nie miał, co zrobić z dzieckiem... Poza tym... Amanda jeszcze nigdy nie zaniedbała swoich obowiązków. Jej piętro jest niemal sterylnie czyste i pachnie świeżością - próbował wstawić się za dziewczyną...
- O czym ty mówisz!? Jeśli chce mieć Nianie, to niech sobie zatrudni inną kobietę, Amanda jest Moim pracownikiem i ma być do Mojej dyspozycji, a nie Kolejnego Kaulitza! - warknął. - Zważ na to, że Nas nie obchodzi Prawda, tylko dobra opinia Wszystkich, którzy tu mieszkają. Wiesz, co to będzie, gdy ta plota trafi do Naszych gości!? Nie... Nie wytrzymam tego.
- Płaci solidne pieniądze za to, że dziewczyna jest na wyłączność. Drugie tyle, co ty masz na pasku wypłaty. Dlatego stary się na to zgodził. Dziewczyna w zamian ma tylko jedno piętro... Ale hotel zarabia dużo więcej dzięki temu... Czyli co wywalisz tą małą za plotki?! - Nie mógł ukryć zdziwienia decyzją, a wiedział, że ta już zapadła. Westchnął ciężko. Ray był przewrażliwiony. Tylko pracownicy gadali...
- Zamierzam pozbyć się plot - warknął. - Żeby pozbyć się pszczół, trzeba pozbyć się ulu - wyjaśnił i wyszedł z gabinetu, kierując się do recepcji, gdyż nie znalazł - jak zwykle - Kaulitza w swoim biurze.
Travis chciał uchronić dziewczynę przed takim losem... Przecież miała na utrzymaniu dziecko! Wiedział jednak, że nic nie może zrobić... Napisał tylko Tomowi SMS-a o planach Raya... Na więcej pozwolić sobie nie mógł.
Jaden powiedział Reyowi, że Kaulitz je z bratem obiad. Przerwa na obiad należała się każdemu...

Tom odczytał wiadomość i się skwasił, już wypatrując zza szyb Reya. Siedział właśnie z bratem w restauracji i znowu dawał pożywkę plociorom zza baru nowinkami na temat 'związku' adwokata i pokojówki. Ze Stefanie przestał się spotykać, ale nie zaprzestali ze sobą rozmawiać. Odpowiadało mu to, bo nigdy nie był za tym, żeby wnosić do pracy swoje życie prywatne.
- Będę musiał lecieć. Ploty o Tobie i Amy chyba zrobiły większy syf, niż zdawałem sobie z tego sprawę. - Naprawdę się zmartwił. - Mam nadzieję, że jej nie zwolnią. - Zerknął poważnie na brata, będąc świadomym tego, że w tym czasie Kompletnie nie mogłoby coś takiego się wydarzyć, zwłaszcza że jest z nim Lisa.
- Nic jej nie zrobią. Płacę za jej obecność podwójną albo i potrójną stawkę za hotel i obsługę. To byłoby samobójstwo, gdyby się jej pozbyli. Pamiętaj, że mimo wszystko jestem adwokatem, a ona spełnia swoje obowiązki nienagannie. Ale masz rację. Leć, ratuj sytuację.
Tom musiał przyznać, że naprawdę go pocieszył. Zapomniał przez chwilę, czym się zajmuje jego brat. Aczkolwiek na decyzję szefa trudno było wpłynąć. To on sobie wybierał grono pracowników. Pomimo że Rey nie był jego szefem, tylko Mike, tak było jasne, że Rey doniesie o tym Mike'owi i rozpocznie się bałagan.
Rey wpadł do bufetu. Podszedł pewnie do stolika Kaulitzów i odrzekł w miarę spokojnie.
- Przepraszam, że przeszkadzam w obiedzie, jednakże Tom musimy porozmawiać na osobności.
Rey zerkał kątem oka z góry na potencjalnego sprawcę tych szkodliwych dla hotelu plot.
- Czy nie może to poczekać pięć minut? Niewiele jest dni, w których mogę posiedzieć z bratem i porozmawiać chociaż przez pół godziny podczas lunchu - odezwał się grzecznie Bill. Naprawdę niekulturalne było przerywanie posiłku i rozmowy.
- Pan wybaczy. - Skłonił się kulturalnie. - Jednakże jak już do pana uszu doszły te niestosowne opinie na temat Pana i pańskiej Pokojówki, to ja jestem zobowiązany do tego, by rozwiązać problem, gdyż nie możemy sobie pozwolić na takiego typu sytuacje  - wytłumaczył grzecznie, odwdzięczając się adwokatowi za jego ton, choć w głębi duszy miał ochotę ich obu wyzwać za te całe szopki. - Tom? - ponaglił.
- Żadne sytuacje nie mają miejsca między mną a pokojówką. Zapewniam pana, że te plotki to wierutna bzdura. Zależy mi na opinii równie mocno, co panu na opinii tego przybytku. Zapewne wie pan, że mam żonę i dziecko. Jeśli sądzi pan, że przy takim stanie rzeczy byłbym skłonny do romansów, to hotel może oczekiwać pozwu o zniesławienie i straty moralne - powiedział i wstał. - Dziękuję za towarzystwo, Tom. Do widzenia. - Pożegnał ich i ruszył w kierunku kasy, by opłacić rachunek.
Tom spojrzał na Raya.
- Siadaj i mów, co chcesz. - Wskazał wolne miejsce naprzeciw siebie.
- Czy on mi właśnie śmiał czelność grozić!? - zawył w myśli. - Zaczynam nienawidzić tego nazwiska! - Poczuł lekki nóż na gardle. Tylko głupi człowiek śmiałby zadzierać z adwokatem. To byli ludzie, którzy ratowali sens życia wielu ludzi, ale także mogli zmieszać cię z błotem. Chodzące bomby...
- Już niczego od ciebie nie chcę, ale wiedz - zaznaczył palcem - że już nigdy się nie zgodzę na Twoje propozycje. To Ja przez Ciebie będę miał słuchane, jeśli te głupie ploty trafią do Zimmermanna, nie Ty! - fuknął i również wyszedł.
Tom roześmiał się głośno i również wstał. Miał tylko nadzieję, że historia nie odbije się na Amandzie.
Rey pogroził Toma wzrokiem, słysząc ten bezczelny śmiech. Miał ochotę go wyzwać, ale zacisnął zęby, poprawił machinalnie swą czarną marynarkę i wyszedł, dzwoniąc do swojego podwładnego.
- Widzę Nową na rozmowie w moim gabinecie. Natychmiast - rozkazał i sam się tam właśnie pokierował.


CDN

1 komentarz:

  1. Nie mogłam się doczekać, kiedy Caroline i Tom wreszcie załapią jakiś kontakt i jestem zachwycona ich relacją! Mam nadzieję, że im wyjdzie i będą szczęśliwi!
    Cieszę się też, że Tom przekonał się na Stafanie. Nie lubię tej dziewczyny, a to, co zrobiła to szczyt bezczelności. Ukrywać dzieci przed - jakby nie było - chłopakiem/partnerem? Jestem ciekawa, kiedy by mu o tym powiedziała i w jaki sposób!
    Szykuje się poważna rozmowa Amandy z przełożonym. Oby tylko jej nie wyrzucił. Dobrze, że Bill broni zarówno siebie, jak i pokojówki. Dobrze to o nim świadczy.

    OdpowiedzUsuń